Wymiana francuska

ERASMUSEM PO EUROPIE Z KOPERNIKIEM W TLE, CZYLI RZECZ O TYM, JAK W III LO  MATERIALIZUJĄ SIĘ MARZENIA O PODRÓŻACH.

Dzień pierwszy, drugi i trzeci
Naszą podróż do Francji rozpoczęliśmy w środę czwartego maja spod Teatru Lalek. 27 godzin później, wyruszyliśmy w pierwszą, a od razu niezwykła wędrówkę po Paryżu. W błyskawicznym tempie zwiedziliśmy Bazylikę Sacre Cœur, Moulin Rouge, Plac Pigale, dzielnicę Montmartre, Plac de la Concorde, Luk Triumfalny i Champs Elysées.
22 km dalej i godzinę w kolejce później popełniliśmy (serdecznie pozdrawiamy Profesorze Kukliński) wspinaczkę na Wieżę Eiffla. Jako że wszyscy znamy Paryż jak własną kieszeń, do schroniska przy Père Lachaise, wróciliśmy dwugodzinnym skrótem. Następnego dnia, skoro świt, ruszyliśmy z szarżą na Notre Dame i Louvre, gdzie zdeterminowani chęcią zobaczenia Mony Lisy, Venus z Milo i Nike z Samotraki, stawiliśmy czoła dzikim tłumom turystów z całego świata. Wieczorem zmieniliśmy klimat na nadmorski.
W sobotę rozpoczęliśmy serię przedstawień kamishibai na starówce w Saint Brieuc i w lokalnym domu seniora. Nasz spektakl o Koperniku wzbudził zachwyt widzów. Dzień intensywnej pracy zakończyliśmy uspakajającym głowy pełne wrażen spacerem nad oceanem.

Dzień następny po dniu trzecim

Kolejny dzień a la francaise rozpoczęliśmy wizytą na pchlim targu w Dinan, gdzie po raz kolejny wystawiliśmy nasz spektakl o Koperniku, który z przedstawienia na przedstawienie zyskuje na jakości i przysparza nam nowe rzesze fanów. Potem w towarzystwie międzynarodowej grupy studentów z innego projektu ERASMUS+, zwiedziliśmy starówkę średniowiecznego Dinan, by następnie po obiedzie na trawie ( déjeuneur sur l’herbe), z pokładu turystycznego statku, podziwiać uroki malowniczego dorzecza Rance.
Wieczorem prawdziwy rarytas! Kolacja marzeń! Żaby, ślimaki, malże, krewetki, syrop z fiołków, cydr bretoński,… Niezwykle doświadczenie kulinarno-estetyczne.
Z niecierpliwościa czekamy na to, co przyniesie jutro…

 

Dzien piąty, szósty i siódmy.

Vive le travaille!

Dwa ostatnie dni to czas wytężonej pracy: spektakle dla najmłodszych, wizyty w szkołach, spotkania z rówieśnikami. Z naszym kamishibai o Koperniku zostalismy poproszeni o reprezentowanie wszystkich partnerskich szkół i wystep na forum parlamentu Rady Generalnej Departamentu Cote d`Armor z udzialem polskich, francuskich i rumunskich eurodeputowanych i przedstawicieli ambasad.

Było też jednak cos dla duszy! Wieczorne polowania na niezwyklych kształtów muszle i spacery po ciągnacych się kilometrami klifach, w otoczeniu zapachow i widoków powodujących wręcz mistyczne doznania, pozwolily nam odzyskac nadwyrężone licznymi występami siły i zresetować umysly.

DNI OSTATNIE, NIEZMIENNIE INTENSYWNE.

„La vie est un long champ à cultiver. Voyager, c’est y semer la diversité de la Terre. Voyager, c’est l’embellir des couleurs du monde.” (L. Lesven).
Ostatni spacer po plaży i….ruszyliśmy w drogę. Długą, bo prawie trzydniową, ale jakże pełną wrażeń. Zaczęliśmy od normandzkiego, średniowiecznego opactwa Le Mont Saint Michel, prawdziwej perły średniowiecznej architektury, miejsca największych w Europie pływów morza.  Wieczorem zatrzymaliśmy się w belgijskim Liege, na którego odkrywanie ruszyliśmy  z pierwszymi promieniami słońca. A potem….Potem, czyli 24 godziny pożniej, zmordowania podróżą, ale bogatsi o podróżnicze doświadczenia, ściskaliśmy ciekawych naszych opowiesci rodziców.
LA FIN

[foogallery id=”17513″]

Możesz również polubić…

Skip to content